piątek, 20 listopada 2015
toksyczna przyjaźń.
Nawiązując do poprzedniego wpisu na temat zranień z dzieciństwa nie mogło u mnie na blogu zabraknąć wpisu na temat toksycznych przyjaźni czy też znajomości. I wbrew pozorom nie chcę tu pisać o ludziach, którzy nas niszczą, ale raczej o znajomościach, które sami niszczymy.
Z autopsji wiem, że niestety właśnie w takich znajomościach wszystkie dorosłe dzieci (zarówno dorosłych alkoholików jak i z rodzin dysfunkcyjnych) często właśnie w kontaktach z innymi ludźmi szukają tego, czego zabrakło im w domu. Oczywiście nie tędy droga, teraz już to wiem, ale zajęło to naprawdę dużo czasu i towarzyszyło temu dużo doświadczeń dobrych i złych.
Już od podstawówki postępowałam tak, żeby każdy mnie lubił, nie mówiłam co o czym myślę szczerze, bo bałam się kłótni, albo co gorsza, że osoba obrazi się, jeśli będę miała inne zdanie. Każdą przerwę zbierałam "zamówienia" od ludzi z klasy i chodziłam im wszystkim do sklepiku. Krótko mówiąc dałam sobą pomiatać. W podstawówce miałam co prawda przyjaciółkę i trzymałyśmy się jeszcze nawet przez całe gimnazjum, chociaż teraz, z perspektywy czasu nie nazwałabym tego przyjaźnią. W gimnazjum, już (teoretycznie) bardziej dojrzała, świadomie wybierałam sobie znajomych, ale teraz jak sobie tak patrzę na te wszystkie znajomości, to bam, znowu trzymałam się z dziewczynami, które wykorzystywały moją dobroć w postaci podpowiadania na sprawdzianach czy robieniu ściąg. Nie twierdzę oczywiście, że jestem najlepszym człowiekiem na świecie, ale z pewnością w tamtym okresie czasu byłam za dobra dla wszystkich, nawet tych, których nie do końca lubiłam. I oczywiście na skutki nie musiałam czekać zbyt długo, pod koniec 3 klasy gimnazjum, kiedy zbliżały się testy gimnazjalne i już nie byłam potrzebna, wszystkie dziewczyny, które do tej pory uważały i podawały się za moje "przyjaciółki" się odwróciły, po prostu odeszły. Nie bardzo pamiętam jak to przeżywałam, pewnie sama ze sobą, bo nie lubiłam się z nikim dzielić swoimi uczuciami, a nie ukrywajmy, że nie miałam nawet z kim.. W każdym razie idąc do liceum od razu z góry założyłam sobie, że w nic nie będę się szczególnie angażować, żeby uniknąć zranienia. I powiem Wam, że mi się to udawało aż do 2 klasy liceum. Co prawda miałam jedną koleżankę, ale tak jak napisałam - nie angażowałam się w nic, nikomu nie zwierzałam, po prostu na luzie, zwykłe klasowe znajomości. Pod koniec 2 klasy zaczęłam się bliżej trzymać z inną dziewczyną, a na początku klasy maturalnej w życiu tej koleżanki wydarzyło się dość dużo ciężkich i smutnych sytuacji, które nas bardzo zbliżyły i w zasadzie przyjaźnimy się do dzisiaj. Czemu mówię w zasadzie? No właśnie.. Ze swojej głupoty, ze swoich przyzwyczajeń, lęków itd byłam nieszczera w stosunku do osoby, która obdarzyła mnie stuprocentowych zaufaniem.. Teraz wiem, że to głupie, że nie chciałam jej o czymś powiedzieć, bo się bałam, że jeśli wyrażę swoje zdanie to zostanę po prostu zwyzywana albo obrażona tak, jak dotąd traktował mnie np. tata. Zapomniałam, że to, co było już było, nie wróci i nie potrafię(potrafiłam) sobie poradzić ze swoimi myślami, które znajdują się z tyłu głowy.
Wydaje mi się, że to, co się z nami działo w dzieciństwie ma niestety wpływ nie tylko na nas, ale także na ludzi, którymi się otaczamy. Każde nasze niedomówienia, brak szczerości, kłamstwa, stopniowo odpychają bliskich i cennych nam ludzi. Mimo, że naprawdę wydaje się nam, że się staramy i już udaje się nam zmienić swoje myślenie i postępowanie, nagle okazuje się, że nie ma już nad czym pracować, bo wszystko poszło się... przejść.
Pomyślałam, że ten wpis będzie dobrą okazją, żeby pokazać Wam jak ciężko jest pracować nad sobą i nie sztuką będzie odcięcie się od wszystkich możliwych znajomości, żeby uniknąć kolejnych zranień. Nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby jeśli popełni się błąd potrafić się do niego przyznać, przeprosić i iść dalej z nadzieją, że ta osoba da Wam kolejną szansę, ponownie obdarzy zaufaniem ( chociaż to bardzo trudne w niektórych przypadkach) i może nie będzie już tak, jak dawniej, ale wszystko powolutku, maleńkimi kroczkami będzie zmierzało do przodu. Także jeśli macie takich prawdziwych, zaufanych i szczerych przyjaciół to podziękujcie im za to, naprawdę. Często jeśli przyjaciel nas krytykuje obracamy się na pięcie, przestajemy odzywać albo zwyczajnie ignorujemy. BŁĄD! Przyjmujcie to wszystko, co mówi Wam przyjaciel. Na pewno nie chce Was skrzywdzić a raczej uchronić, bo jednak w jakiś sposób Was kocha.
M.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz